.

.

poniedziałek, 20 stycznia 2014

Jesteśmy po zabiegu...stan na ten moment stabilny, za kilka dni okaże się co dalej.. Tak się boję... Płakałam cały ranek, w dodatku lekarz prowadzący Jasia od trzech dni nie ma dla mnie czasu na dłuższą rozmowę... Matko kochana...jest taki kocioł na oddziale, mnóstwo dzieci, a to przewożą karetką na lotnisko, anajlepsze, ze miejsc nie ma, skąd tyle wcześniaków się nagle rodzi...... Tak czy inaczej po zabiegu został od razu rozintubowany i już sam ładnie oddycha...jest teraz na intensywnej terapii z powrotem, więc noc dzisiejszą spędzę na pewno w domu z Franciszkiem....heh...Wszystko jest trudne,a najgorsze to całe czekanie.... Oo nasze chłopaki 2420 i 15,5 kilograma :) proszę bardzo :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz