.

.

czwartek, 25 grudnia 2014

już prawie dwa miesiące ciszy..no tak rehabilitacja 4 razy w tygodniu, konsultacje medyczne, tydzień wcześniaka, który organizowaliśmy w szpitalu, uwieńczeniem był BAL WCZEŚNIAKA :) , dwa pobyty w szpitalu w samym grudniu, 5 tygodni antybiotykoterapii, problemy ze zdrowiem u Franciszka, do tego stopnia, że czeka nas kilka dni na Onkologii w celach diagnostycznych, problemy z przedszkolem, (okazało się, że stał się ofiarą Pani dyrektor i nim szarpała,, biła po rękach i łapała za kark, tak , iż miał siniaki, na gwałt szukamy przedszkola -znaleźliśmy!! uff!!! z polecenia, bezpieczne,. pracowały tam dwie znajome, cokolwiek można powiedzieć o nim -jest bezpieczne, artystyczne... ale i tak się to na nim odbiło....Jedyne , co zaczęliśmy Adwent i nawet w miarę regularnie z Franciszkiem chodziłam na roraty, co zaowocowało pięknym prezentem :) MAMA była z nami w Święta :) Serduszko Franciszka zostało wylosowane na ostatnich roratach :) i modliliśmy się przez ta kilka dni... Mój organizm doszedł do skraju wyczerpania.. fizycznego, psychicznego... i trafiliśmy do szpitala...wtedy nasza Pani pulmonolog widząc moje skrajne wyczerpanie Jaśka kolejny raz w szpitalu... (11 -ty!!! w tym roku )dała nam Izolatkę, wprowadziła zakaz kontaktowania się z ludźmi do 7 stycznia... widmo Świąt w domu nie było wcale piękne,ale... teraz się cieszę... nie trzeba się spinać, słuchać miliona dobrych rad, męczyć się z ludźmi przy stole i martwić, czy Jaś złapie infekcję,bo nie Jego flora bakteryjna, walczyć z tym by go nie nosić, nie dotykać p[o rękach, nie całować. Nie, nie stresować się za wysoką temperaturą u babć, cioć, nie musieć odpowiadać na pytania, dlaczego Jaś nie siedzi (o zgrozo ostatnio ich coraz więcej)..mamy pierwszy raz od roku czas dla siebie... dla nikogo innego!! nie mieliśmy go przez rok!!... jesteśmy razem, bawimy się, śpiewamy, jemy i może dość trywialnie spędzamy Święta, bo leżąc, pijąc,ale tego nam było trzeba, bycia razem :) wprawdzie po powrocie ze szpitala nie posprzątałam całego domu, bo Jaś nie dał się położyć nawet na podłogę , trzeba było go nosić na rękach, ale zrobiłam dania, pomyłam okna, ubraliśmy choinkę, którą musieliśmy zlikwidować po dwóch dniach, bo Jaś dostał duszności, kaszlu... no cóż :) w dzień Wigilii było pięknie, tak idealnie ze słowem Bożym ,modlitwą, kolędą i wspólną zabawą, nie było telewizora, ani niepotrzebnych rozmów .... Była głębia i choć usnęłam o 20.00 z wycieńczenia, to obudziłam się o 22.00 kiedy dzieci już spały, wykąpałam się i myjąc podłogi słuchałam Kazania "pasterkowego " księdza Krzysztofa :) przez okno!!! :) Wypiłam lampkę grzanego wina i poczułam , że nie chodzi o wielkie rzeczy, chodzi o jedność, pokój, ten dobrze zrozumiany... mam wrażenie, że dobry Bóg dał nam wiele łask w ten Świąteczny czas... a dziś był u nas lekarz , osłuchiwać Jasia, bo stan się pogorszył,ale CZYSTY!! piękny prezent :) KOCHANI!!! w te Święta życzę Wam POKOJU, RADOŚCI, PIĘKNA...BYCIA RAZEM :) to bycie razem naprawdę jest ważne ... jeśli będę miała kilka chwil, to napiszę o ważnych rzeczach, które się wydarzyły u nas :) ale nigdy nie wiem co przyniesie dzień :) A teraz uciekam do lektury :) zaczytuję się w prezentach Bożonarodzeniowych "Sztuka prostoty " i... Niezwykły Święty Mikołaj :) , to drugie to też prezent, oj tak :) jakkolwiek trywialnie brzmi :) zażyczyłam sobie na gwiazdkę :) poza tym dostałam od męża coś, co połechtało mnie :) i chyba ułatwi mi kontakt ze światem :) TELEFON :D nowy, biały (białe telefony są ze mną od lat :) ) odporny na zachlapania i zarysowania !!! i chyba tylko Anita jedna wie, jak niszczę telefony i jaką wartość dla mnie mają rzeczy materialne- żadną :) i jeśli plan się spełni i do niedzieli będę miała czas bez szpitali, to.... posprzątam dom, przeorganizuje go w całości i nadrobię cały rok... póki co zrobiłam porządek w ubraniach :D 4 worki na śmieci i wieeeelka torba wyleciała na śmietnik, a już myślę o następnych tasowaniach :) z radością pozbywam się ubrań, mam czas!!! zakaz rehabilitacji na 6 tygodni jest piękny!!! mam czas na zabawę czytanie, wygłupy, porządki!!! na wszystko, a jaś pełza po mieszkaniu, bawi się samochodami!! pełza za balonem :) , pomału się wycisza, uspokaja, nie nakręca.... bez Vojty, bez, piłki, masaży, bez niczego, my , On , F. :D czego chcieć więcej :D zasypię Was zdjęciami :) ale to tylko z grudnia kilka sztuk :) może nadrobię czas i pospisuje kilka ważnych wydarzeń.

piątek, 31 października 2014

Kiedy

rok temu przyszedł na świat...w 25.5 tygodniu ciąży -> 1000 gram 36,5 cm, (spadek do 800 gram), operacja, jedna druga, kolejna... nie wiedziałam co będzie jak będzie, oczekiwanie... wielkie drżenie serca....Dokładnie rok temu o 9.20 po 3 godzinach opóźniania porodu , by był jak najdłużej u mnie, z wielkim drżeniem usłyszałam żyje! usłyszałam kwilenie.... każda godzina, minuta, każdy miesiąc był wielkim oczekiwaniem... sinusoida? słowo idealne.... Przybraliśmy miano prawie rodziny patologicznej -jeśli o naukowe kwestie chodzi... bo przecież raz dobrze, później 20 kroków w tył i tak w kółko... a to mózg uszkodzony, a nie taki szpital dla wcześniaka, później walka o powrót na neonatologię, śpiewanie, czytanie, walka ze sobą, najbliższymi, brak zrozumienia...dzwonili,pisali rozumiemy (nie rozumieli) Rok pełen przygód,takich, których kształtowały, rok kochania, poznawania, akceptowania, rok walki o innych rodziców, w końcu formalnie!!! Rok pełen piękna, cudów, niewyobrażalnych rzeczy... rok w którym nie żałuję ani jednej chwili, może tylko tych, w których brakło mi miłości :) ale i one uczą czegoś ,więc nie ma czego żałować! rok który pokazał, że dla miłości jest się gotowym poświęcić marzenia! wszystkie!!plany zawodowe, odrzucenie wszystkiego, rok, który dał wolność wewnętrzną... Przemieniał, ubogacał... Pozwalał odkrywać ... Rok, który dał obraz dziecka ;) rany!! to prawie jak udział w eksperymencie, w którym obserwujemy jak w macicy dojrzewa mały człowiek, to rok, którym chcę się w małym stopniu podzielić....nie wiem jak...bo to wszystko co wyryte w ,moim sercu dało mi patrzeć na świat innymi oczyma...i nie oceniam, nie wydaję sądów patrząc na inne matki, głęboko w poważaniu mam wszelkie teorie...poglądy i śmieszą mnie uwagi innych mam...Mamy inne problemy niż ubranie czapki kiedy jest 15 stopni (my nie nosimy), podanie słoiczka bez cukru ,czy z cukrem :) komedia !:) kiedyś mnie przejmowała, martwiła, teraz wiem, że byłam sfrustrowana :)Rok przewartościowania każdej rzeczy począwszy od kwestii mleka, skończywszy na temperaturach ;) teraz mam moje dzieci, mój czas z nimi, naszą miłość, to jest ważne :) Rok w którym walczyłam o mojego okrucha moje 800 gram szczęścia dał mi cieszyć się za małych rzeczy, walczyć , jasno wypowiadać swoje zdanie... czasami odpoczywać, by nie zwariować, nawet jeśli to oznacza zaprzestanie rehabilitacji na kilka dni, odsunięcie wszystkich zaleceń specjalistów! nie jestem robotem, nie muszę mieć porządku, perfekcji, nie muszę słuchać innych !! za to chcę kochać.. ! Oto jaś 74 cm 7400 gram :) rozmiar ubrań 80!! poniżej 3 centyla :D ten który miał być roślinką z tlenem w domu, głęboko upośledzonym, nieruszającym się dzieckiem :)(jak to mi anastezjolodzy mówili)! :D dziś ma kolegów i jedną Marysieńkę :) dziś świętował :) o tak! a ja pełna wzruszenia nie mogę uwierzyć :) Jak mogłam wątpić i nie wiedzieć ;)