.

.

piątek, 31 października 2014

Kiedy

rok temu przyszedł na świat...w 25.5 tygodniu ciąży -> 1000 gram 36,5 cm, (spadek do 800 gram), operacja, jedna druga, kolejna... nie wiedziałam co będzie jak będzie, oczekiwanie... wielkie drżenie serca....Dokładnie rok temu o 9.20 po 3 godzinach opóźniania porodu , by był jak najdłużej u mnie, z wielkim drżeniem usłyszałam żyje! usłyszałam kwilenie.... każda godzina, minuta, każdy miesiąc był wielkim oczekiwaniem... sinusoida? słowo idealne.... Przybraliśmy miano prawie rodziny patologicznej -jeśli o naukowe kwestie chodzi... bo przecież raz dobrze, później 20 kroków w tył i tak w kółko... a to mózg uszkodzony, a nie taki szpital dla wcześniaka, później walka o powrót na neonatologię, śpiewanie, czytanie, walka ze sobą, najbliższymi, brak zrozumienia...dzwonili,pisali rozumiemy (nie rozumieli) Rok pełen przygód,takich, których kształtowały, rok kochania, poznawania, akceptowania, rok walki o innych rodziców, w końcu formalnie!!! Rok pełen piękna, cudów, niewyobrażalnych rzeczy... rok w którym nie żałuję ani jednej chwili, może tylko tych, w których brakło mi miłości :) ale i one uczą czegoś ,więc nie ma czego żałować! rok który pokazał, że dla miłości jest się gotowym poświęcić marzenia! wszystkie!!plany zawodowe, odrzucenie wszystkiego, rok, który dał wolność wewnętrzną... Przemieniał, ubogacał... Pozwalał odkrywać ... Rok, który dał obraz dziecka ;) rany!! to prawie jak udział w eksperymencie, w którym obserwujemy jak w macicy dojrzewa mały człowiek, to rok, którym chcę się w małym stopniu podzielić....nie wiem jak...bo to wszystko co wyryte w ,moim sercu dało mi patrzeć na świat innymi oczyma...i nie oceniam, nie wydaję sądów patrząc na inne matki, głęboko w poważaniu mam wszelkie teorie...poglądy i śmieszą mnie uwagi innych mam...Mamy inne problemy niż ubranie czapki kiedy jest 15 stopni (my nie nosimy), podanie słoiczka bez cukru ,czy z cukrem :) komedia !:) kiedyś mnie przejmowała, martwiła, teraz wiem, że byłam sfrustrowana :)Rok przewartościowania każdej rzeczy począwszy od kwestii mleka, skończywszy na temperaturach ;) teraz mam moje dzieci, mój czas z nimi, naszą miłość, to jest ważne :) Rok w którym walczyłam o mojego okrucha moje 800 gram szczęścia dał mi cieszyć się za małych rzeczy, walczyć , jasno wypowiadać swoje zdanie... czasami odpoczywać, by nie zwariować, nawet jeśli to oznacza zaprzestanie rehabilitacji na kilka dni, odsunięcie wszystkich zaleceń specjalistów! nie jestem robotem, nie muszę mieć porządku, perfekcji, nie muszę słuchać innych !! za to chcę kochać.. ! Oto jaś 74 cm 7400 gram :) rozmiar ubrań 80!! poniżej 3 centyla :D ten który miał być roślinką z tlenem w domu, głęboko upośledzonym, nieruszającym się dzieckiem :)(jak to mi anastezjolodzy mówili)! :D dziś ma kolegów i jedną Marysieńkę :) dziś świętował :) o tak! a ja pełna wzruszenia nie mogę uwierzyć :) Jak mogłam wątpić i nie wiedzieć ;)