.

.

poniedziałek, 28 lipca 2014

już mnie te upały drażnią, tym bardziej, iż czekałam dziś za naszą Panią chirurg ponad 2 godziny i mi słabo było od tego upału. Samochód pokazał 37,5 stopnia, do tego kwiaty dla naszej Pani Ani, chyba nie dojechały w całości, a jednak zależało nam na tym , by sprawić jej radość! ZA JEJ SERCE, RADOŚĆ I PIĘKNO :) poza tym walczyłam w obronie chirurgów jak lwica, wprowadzając w osłupienie inne matki, do tego stopnia, że jedna się odwróciła ode mnie na pięcie :) Jęczała, krzyczała, że od 10 czeka ( dziwne, bo lekarz przyjmuje od 12.00) , że jak tak można, że dziecko głodne, etc. etc. no a lekarzowi wypadł pilny zabieg....kurcze, jeszcze tydzień temu Jaś był takim pilnym, nieplanowanym zabiegiem i po rękach chciało mi się całować każdego, kto się przyczynił, że doszedł do skutku... Powiedziałam miłej robiącej awanturę Pani, która to żaliła się innej, że przecież to nasze dzieci mogły być takim przypadkiem, że powinniśmy to rozumieć, że same dobrze wiemy , jak mało jest chirurgów, jak mały oddział, jak wielkie potrzeby... że Ci chirurdzy są wspaniali i ja rozumiem jej żal, bo sama mam dziecko, iiiiiii... zapadła cisza... wszyscy pacjenci skierowali swoje spojrzenia na mnie w celu obadania jak można nie narzekać i to na szpital, w którym jest gorąco- no było ! w którym się czeka- no czekało! w którym wszystko jest do bani!- NIE WSZYSTKO!!!!!!!! ;) można :) no i kiedy lekarz przyszedł te same Panie słodkie maślane uśmiechy słały - jakby to miało przyspieszyć ich konsultacje ;) ale jak to nasza Pani chirurg, jest bardziej żywa niż ja, tak więc sprintem wszystkich przyjęła!! hitem było jak zdjęła Jaśkowi szwy,a ja nawet nie wiedziałam kiedy!!!! na chwilę się odwróciłam odpiąć ze dwa guziki i już trzymała nitkę w ręku :) OMG!!! przebija mnie swoją żywiołowością i precyzją!!! Powrót do domu nie był juz tak radosny, ledwo się doczłapałam do żłobka, do windy i leżałam, bez obiadu, dając tylko dzieciom pic, leżałam ,aż P. wróci z pracy i zarządzi cokolwiek...zarządził!!! zrobił obiad i pojechaliśmy nad jezioro! jako, że dostałam pozwolenie na krótkie wypady fotelikowe, to z radością ległam na kocu z JJ-em spoglądając na Franciszka, który zbierał kamienie i rozdawał dzieciom ! Tak zapalił tą zabawą wszystkie, że zaczęły tworzyć kolekcję kamieni dając wszystkie na przechowanie mamie, która z nimi była w wodzie :).... :) relaks błogość i choć chwila wytchnienia! dziś wielkie zmiany u Jaska, zaczęliśmy bandażować stopy...wzmagamy zajmowanie się nimi.... no cóż, okres ochrony pooperacyjnej minął bezpowrotnie, 6 dni to za długo jak na byczenie ! czas na działanie!!!!

4 komentarze:

  1. Chłopcy z dnia na dzień są coraz bardziej podobni do twojego P. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. przejrzałam bloga mniej więcej od urodzin Jasia, i skad ja to znam :) mój mały "przypadek" ma już 2 lata, a nasza historia jest mnie więcej taka - 890 gram, stomia w 5 dobie życia, po drodze laser oczu i inne różności - łącznie 7 razy pod blokiem operacyjnym. stomia zamknięta po ok. 5 miesiącach. teraz wsuwa wszystko, az mu się uszy trzesą.
    Bedzie dobrze, głowa do góry :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. rany!!! to mamy wiele wspólnego i jak nikt nas rozumiesz :) ehh... długa droga ;)

      Usuń
  3. droga długa, ale się opłaca jak nic na świecie :) Twój synuś jest śliczny więc wyrośnie z niego super chłopak. wiem, ze przy okazji rehabilitacji, wizyt lekarskich (np. u neurologa) będą mówili różne rzeczy, "niewiadomo jak się będzie rozwijał", "może nie będzie czegoś robił", "może nie będzie miał piątek w szkole", "będzie potrzebował więcej czasu" i takie tam różne rzeczy, które rodzica tylko zamartwiają, ale bez względu na wszytsko wierz w swoje dziecko najbardziej na świecie, a zobaczysz, ze ten mały wcześniaczek jeszcze nie raz Cię zaskoczy. pozdrawiam, i życze duzo zdrówka. będę tu zaglądać :)

    OdpowiedzUsuń