.

.

poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Uwielbiam takie dni jak ten, kiedy nigdzie się nie spieszymy, kiedy możemy poskakać w wodzie ile tylko sił w nogach i nic ani nikt nas nie goni :) to wielka radość jechać do babci i leniuchować, nie martwić się o obiad, kawę bo wszystko u niej jest :) jezioro, świeże powietrze, drzewa, ptaki i czas, który mówi nam, że dla nas w tym czasie się zatrzymuje i jest kuzyn, z którym można się powygłupiać i ciocie, prababcia , i słodycze bez limitu, bo przecież w takie dni nie sposób odmówić ;) i to wszystko po to, by wrócić do naszej codzienności , w której gonią terminy, rehabilitacje , ale są też przyjemności, kiedy to możemy z kolegami w piaskownicy szaleć... te małe chwile, tak ważne, tak potrzebne do budowania dorosłego życia o którym teraz nikt nie myśli :) Od wczoraj mamy oficjalne rodzinne stanowisko w kwestii imienia dla psa :) DIEGO!! nie mogliśmy się dogadać kompletnie, mimo Felixa - każdy z nas wolał inaczej i kiedy wczoraj Jaś chodził i krzyczał GIEGO GIEGO!!!, i pies do niego przybiegał, już wiedzieliśmy, że spór rozwiązany :) Zadecydowała Babcia :) Męską decyzją oficjalnie ma imię!!! Reaguje na nie wspaniale!

niedziela, 10 kwietnia 2016

pies

Kiedy jechaliśmy po tą małą brązową kulkę - kompletnie nie wiedziałam, czego się spodziewać, miałam najczarniejsze myśli- jeśli chodzi o szkody i zniszczenia jakie dokona w naszym domu, pogryzione kanapy, zniszczone meble,ściany, nie wiem co jeszcze :) niby miał być wyważony, ale... to w końcu szczeniak i zanim ogarniemy temat wychowani a i kursu na dogoterapeutę, w domu powstanie chaos, sodoma i gomora. Z drżeniem serca czytałam jak to małe labradory uczą się sikania, jaki mają temperament, etc. Aż nadszedł dzień odbioru z hodowli. Pani Monika jak zwykle pomocna, radosna (już przed odbiorem odbierała moje telefony , cierpliwie odpowiadając na każde wątpliwości, ) taki człowiek z wielkim sercem, dla którego psy są ważne, co widać! każdy był w domu, miał swoje miejsce. Przyniosła nam szczeniaka i powiedziała do Jasia :"cały dla Ciebie Jasiu", uśmiechnęłam się tylko, ale zrozumiałam dokładnie w czym rzecz kiedy zobaczyłam metrykę podbitą przez związek kynologiczny. FOR YOU ONLY LUALABA FCI, takie sobie imię :) specjalnie dla Jasia :) Odbiór psa trwał ponad godzinę. Przekazane zostały nam wszystkie potrzebne informacje, wyprawka i czas do domu. Całą drogę spał na butach moich , koc nie był mu potrzebny wcale. Od pierwszej chwili w domu był spokojny, spał, jadł spał jadł i tak w kółko :) prócz antybiotyku który przyszło nam przyjąć po odrobaczeniu, nie mieliśmy większych stresów, ale po leczeniu pies zaczął szaleć, podgryza co mu wpadnie w pysk, okulary Jasia, skarpetki, torebkę, ręce, buty, istna komedia :) Jego zabawki nie są już tak fascynujące jak nasze rzeczy, poza tym skradł serca sąsiadów ;) oj skradł :) pozwalają mu się gryźć po rękach, szaleńcy!Jednak nadal dużo śpi, zajmuje się sobą i prawie nie sika w mieszkaniu, co dla mnie jest wielkim szokiem :) Jak się zmieniło nasze życie?? wcale! nie czuję się obciążona psem, z radością już 3 tydzień wychodzę na spacery!! wstaję ostatnio o 6.00 , idę z psem, po bułeczki do piekarni, a później marsz z podbiegami maleńki odcinek tak na przywitanie dnia :) wtedy koło 7.30 budzi się cała rodzina -zdążę jeszcze kawę wypić i prysznic wziąć :) Taki mój prywatny, aktywny czas. Nigdy nie sądziłam,że będzie to dla mnie radość :) nie czuję zmęczenia, znużenia. Jaś na początku płakał jak pies go lizał, tu widać Jego nadwrażliwość na dotyk, ale teraz już całuje go w pysk :) Franek kocha go bardzo i mam wrażenie , ze ten szczeniak jest z nami od zawsze :) nie było wielkich zachwytów, ale jest radość taka normalna ze wspólnej zabawy, etc. Jaś rozwija słownictwo, bo mówi do psa, opanował już słowo: aport i siad! Jaś opanował :) pies prawie :) i wycisza się przy zwierzaku, co cenne dla mnie bardzo :) Pomaleńku dzieci włączają się w opiekę, karmią, przynoszą wodę, próbują tez swoich sił na wspólnych spacerach. Tak więc ja- miłośniczka kotów mam psa! nie byle jakiego! własnego! w dodatku mi z nim dobrze :) ot co! Oto i Felix ! (Imię wymyślone przez Franka- ja nazywam go Wedel ;)) dogadać się nie możemy w ogóle;)